środa, 9 kwietnia 2008

Body painting z Ziemi Ognistej



Kobiety pomalowane z okazji świętowania Kewanix
podczas ceremonii inicjacyjnej Hain, 1923



Idzie wiosna, cieplej się robi, rozbieramy się z płaszczy i swetrów. Można powoli trochę ciała wystawić na spotkanie ze słońcem! Mniej, wciąż mniej warstw się na siebie zakłada. Już niedługo zacznie się na dobre – słońce, długie dni, opalanie, no i ciało, kult ciała!

A ciało przecież trzeba jeszcze ozdobić, żeby coś wszem i wobec zakomunikować:

własną tożsamość, status socjalny, czy przynależnośc do danej grupy. Tak, jak robili to na przykład przed stu laty Indiane Selk’nam i Yámanas na Ziemi Ognistej.


Rytualne malowanie twarzy


O paru grupach etnicznych zamieszkujących dzisiejsze Chile pisałam już wcześniej. O mieszkańcach wyspy Chiloé, Williche, o Indianach Mapuche z Araukanii, o zamieszkujących północne krańce kraju Atacemeños i Aymara. Ludzie tych etnii żyją po dziś dzień, w przeciwieństwie do Indian Selk’nam, Aónikenk, Kawéskar czy Yámanas, po których pozostała tylko garść fotografii i parę rozpraw naukowych.

Ci ludzie, którzy przez parę tysiącleci żyli spokojnie w tym bardzo nieprzychylnym człowiekowi klimacie na południowym krańcu kontynentu, zostali nazwani przez dziewiętnastowiecznych podróżników i naukowców z Europy “kanibalami”, “dzikimi gorszymi od zwierząt” (Darwin), “najbardziej nędzną grupą ludzką istniejącą na ziemi” (Cook).


Obszary zamieszkałe niegdyś przez Indian
Selk’nam
(zwanych również Ona),
Aónikenk, Kawéskar,Yámanas.


Dopiero wiele lat później, ksiądz i antropolog Martín Gusinde, rozpoczął swoje badania na temat tych etnii, odkrywając ich kosmologię, wysłuchując legend i wierzeń oraz dokumentując ich rytuały.

Jedną z ważniejszych ceremonii była ta związana z inicjacją seksualnych młodych mężczyzn. Podczas tego rytuału, zwanego Hain wśród Indian Selk’nam (a Chéjaus wśród Yámanas) mężczyźni malowali się na różne kolory, wcielając się w ten sposób w duchy przodków. Zamykano wówczas chłopców w specjalnym namiocie i tłumaczono przyczyny dominacji mężczyzn nad kobietami w ich społeczeństwie.





Mężczyźni z plemiania Selk’nam
p
omalowani z okazji świętowania Kewanix
podczas ceremonii inicjacyjnej Hain,
zdj
ę
cia z lat dwudziestych XX w.


Ale taka plastyczna dekoracja ciała nie zawsze wiązała się ze świętowaniem czy ceremoniałami. Wśród niewielu zdjęć, które przetrwały do dziś, można zobaczyć, że wiele kobiet i dzieci z plemienia Yámanas malowało swoje ciała i twarze na co dzień.


Rodzina Selk'nam, 1929.


Z 11 000 Indian zamieszkujących Patagonię dziś nie ostał się nikt. Istnieje jeszcze paredziesiąt osób, które znają języki rdzennych mieszkańców Ziemi Ognistej (np. w języku Kawéskar mówi dziś 20 osób, a w języku Yagán – 7. Dane pochodzą z Conadi – Corporación Nacional Indígena).

W bardzo szybkim czasie europejscy misjonarze i kolonizatorzy doprowadzili do całkowitej zagłady rdzennych mieszkańców Tierra del Fuego: jedną z przyczyn ich wyginięcia była na przykład chęć “ucywilizowania tych dzikich plemion” poprzez zmuszanie ich do noszenia zasłaniających to, co trzeba ubrań przywiezionych z Europy, w kontakcie z którymi Indianie, przyzwyczajeni do smarowania się zwierzęcym tłuszczem, zarażali się nieznanymi wcześniej chorobami.

Główną przyczyną wyginięcia rdzennej ludności był jednak narastający konflikt między nimi, a ludźmi przybyłymi z Europy, którzy postanowili założyć rozległe hodowle owiec na Ziemi Ognistej.

Rozbieżność interesów obu stron doprowadziła do poważnej walki, w której przegrali Indianie (za każdą przyniesioną parę obciętych uszu eropejscy "biznesmeni" płacili pewną stawkę).

Inne “okazy” Indian kolonizatorzy przywozili do Europy i wystawiali w muzeach jako żywe eksponaty.



Podczas rytuału Hain mężczyźni malowali się na różne kolory,
wcielając się w ten sposób w duchy przodków.


Wyobrażacie sobie, że któregoś dnia ktoś zabiera Was jako “okaz” do muzeum za to, że zrobiliście sobie np. tatuaż na przedramieniu…?


A to taki nasz współczesny body painting.

Zdjęcia i niektóre informacje pochodzą z książki “Tierra de Humo. Imágenes Fotográficas 1882/1950 LOM Ediciones 1994
oraz z portalu Memoria Chilena.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ciekawa sprawa, że akceptacja i szacunek dla inności jako podstawa humanizmu to wymysł chyba ostanich kilkudziesięciu lat. Wcześniej niewielu ludzi widziało coś zdrożnego w rasizmie i patrzeniu z góry na wszystkich nie-białych. Smutne, że te plemiona całkowicie wyginęły, ich kultura i języki przepadły. Zachłanność nas białych jest przerażająca czasami, ale z drugiej strony chyba tak jest ułożony ten świat, że silniejsi zawsze podbijali słabszych w walce o "przestrzeń życiową". Smutne :(