Idzie wiosna, cieplej się robi, rozbieramy się z płaszczy i swetrów. Można powoli trochę ciała wystawić na spotkanie ze słońcem! Mniej, wciąż mniej warstw się na siebie zakłada. Już niedługo zacznie się na dobre – słońce, długie dni, opalanie, no i ciało, kult ciała!
A ciało przecież trzeba jeszcze ozdobić, żeby coś wszem i wobec zakomunikować:
własną tożsamość, status socjalny, czy przynależnośc do danej grupy. Tak, jak robili to na przykład przed stu laty Indiane Selk’nam i Yámanas na Ziemi Ognistej.
Rytualne malowanie twarzy
O paru grupach etnicznych zamieszkujących dzisiejsze Chile pisałam już wcześniej. O mieszkańcach wyspy Chiloé, Williche, o Indianach Mapuche z Araukanii, o zamieszkujących północne krańce kraju Atacemeños i Aymara. Ludzie tych etnii żyją po dziś dzień, w przeciwieństwie do Indian Selk’nam, Aónikenk, Kawéskar czy Yámanas, po których pozostała tylko garść fotografii i parę rozpraw naukowych.
Ci ludzie, którzy przez parę tysiącleci żyli spokojnie w tym bardzo nieprzychylnym człowiekowi klimacie na południowym krańcu kontynentu, zostali nazwani przez dziewiętnastowiecznych podróżników i naukowców z Europy “kanibalami”, “dzikimi gorszymi od zwierząt” (Darwin), “najbardziej nędzną grupą ludzką istniejącą na ziemi” (Cook).
Dopiero wiele lat później, ksiądz i antropolog Martín Gusinde, rozpoczął swoje badania na temat tych etnii, odkrywając ich kosmologię, wysłuchując legend i wierzeń oraz dokumentując ich rytuały.
Jedną z ważniejszych ceremonii była ta związana z inicjacją seksualnych młodych mężczyzn. Podczas tego rytuału, zwanego Hain wśród Indian Selk’nam (a Chéjaus wśród Yámanas) mężczyźni malowali się na różne kolory, wcielając się w ten sposób w duchy przodków. Zamykano wówczas chłopców w specjalnym namiocie i tłumaczono przyczyny dominacji mężczyzn nad kobietami w ich społeczeństwie.
Mężczyźni z plemiania Selk’nam
pomalowani z okazji świętowania Kewanix
podczas ceremonii inicjacyjnej Hain,
zdjęcia z lat dwudziestych XX w.
Ale taka plastyczna dekoracja ciała nie zawsze wiązała się ze świętowaniem czy ceremoniałami. Wśród niewielu zdjęć, które przetrwały do dziś, można zobaczyć, że wiele kobiet i dzieci z plemienia Yámanas malowało swoje ciała i twarze na co dzień.
Rodzina Selk'nam, 1929.
Z 11 000 Indian zamieszkujących Patagonię dziś nie ostał się nikt. Istnieje jeszcze paredziesiąt osób, które znają języki rdzennych mieszkańców Ziemi Ognistej (np. w języku Kawéskar mówi dziś 20 osób, a w języku Yagán – 7. Dane pochodzą z Conadi – Corporación Nacional Indígena).
W bardzo szybkim czasie europejscy misjonarze i kolonizatorzy doprowadzili do całkowitej zagłady rdzennych mieszkańców Tierra del Fuego: jedną z przyczyn ich wyginięcia była na przykład chęć “ucywilizowania tych dzikich plemion” poprzez zmuszanie ich do noszenia zasłaniających to, co trzeba ubrań przywiezionych z Europy, w kontakcie z którymi Indianie, przyzwyczajeni do smarowania się zwierzęcym tłuszczem, zarażali się nieznanymi wcześniej chorobami.
Główną przyczyną wyginięcia rdzennej ludności był jednak narastający konflikt między nimi, a ludźmi przybyłymi z Europy, którzy postanowili założyć rozległe hodowle owiec na Ziemi Ognistej.
Rozbieżność interesów obu stron doprowadziła do poważnej walki, w której przegrali Indianie (za każdą przyniesioną parę obciętych uszu eropejscy "biznesmeni" płacili pewną stawkę).
wcielając się w ten sposób w duchy przodków.
Wyobrażacie sobie, że któregoś dnia ktoś zabiera Was jako “okaz” do muzeum za to, że zrobiliście sobie np. tatuaż na przedramieniu…?
Zdjęcia i niektóre informacje pochodzą z książki “Tierra de Humo. Imágenes Fotográficas 1882/1950”
oraz z portalu Memoria Chilena.
1 komentarz:
Ciekawa sprawa, że akceptacja i szacunek dla inności jako podstawa humanizmu to wymysł chyba ostanich kilkudziesięciu lat. Wcześniej niewielu ludzi widziało coś zdrożnego w rasizmie i patrzeniu z góry na wszystkich nie-białych. Smutne, że te plemiona całkowicie wyginęły, ich kultura i języki przepadły. Zachłanność nas białych jest przerażająca czasami, ale z drugiej strony chyba tak jest ułożony ten świat, że silniejsi zawsze podbijali słabszych w walce o "przestrzeń życiową". Smutne :(
Prześlij komentarz