sobota, 20 października 2007

Komunista w arystokratycznych szatach - próba obalenia mitu


Salvador Allende i Pablo Neruda
(fotografia ze zbioru portalu Memoria Chilena)


Oprócz Ignacego Domeyki niewielu było Polaków w Chile, którzy mogliby cieszyć się sławą i uznaniem. W ogóle niewielu jest Polaków w Chile (obecnie szacuje się, że polonia w Chile liczy ok. 300 osób). Także Chilijczykom do Polski raczej zawsze było za daleko i nie po drodze. Chilijscy twórcy mieli kontakty z elitą artystyczną w Paryżu, w Madrycie i w innych światowych stolicach. Jednak nasz kraj nie został do końca pominięty w wojażach noblisty Pabla Nerudy, który przyjechał w odwiedziny do Jerzego Borejszy i spędził z nim wakacje na Mazurach. Nie pominął tego wydarzenia w swoich notatkach, które zostały opublikowane pod tytułem „Wyznaję, że żyłem”:

«Na mój widok wykrzyknął z żywiołowym temperamentem hiszpańskie zdanie, wyuczone z książek: „Pablo, nie zaznasz zmęczenia. Musisz wziąć wypoczynek.” W rzeczywistości nie pozwalał na „wzięcie wypoczynku”. Rozmowa z nim toczyła się szeroko, zaskakiwał wielością tematów, nagłymi wykrzyknikami. Mówił o siedmiu najrozmaitszych planach budowy, a jednocześnie wydawał opinie o książkach, które wnosiły nowe interpretacje historycznych faktów lub życia na ziemi. „Prawdziwy bohater to Sanczo Pansa, a nie don Kichot, tak, Pablo.” Według niego Sanczo był rzecznikiem ludowego realizmu, prawdziwym środkiem swego świata i swego czasu. „Kiedy Sanczo sprawuje rządy, czyni to dobrze, gdyż przez niego rządzi lud.”»

Dlaczego w ogóle piszę o pewnym mało istotnym polskim epizodzie Pabla Nerudy? Z dwóch zasadniczych powodów:

- Po pierwsze warto podkreślić charakter dyskusji prowadzonych przez noblistę i polskiego członka PZPR oraz posła do Krajowej Rady Narodowej. Dyskusje na temat planów budowy, ludowego realizmu itp. świadczą o zaangażowaniu politycznym Nerudy, który jak wiadomo nie był neutralnym poetą wychwalającym jedynie walory natury i miłości, lecz przede wszystkim człowiekiem o jasno określonej postawie politycznej (Neruda wstąpił do Partii Komunistycznej w 1945 r.).

- Drugim powodem, dla którego został tu przytoczony ten drobny epizod mazurski, jest chęć zwrócenia uwagi na przywileje, z których mógł korzystać Neruda pełniąc funkcje zarówno dyplomaty, jak i artysty. Przede wszystkim przywilej podróżowania i zwiedzenia niezliczonej ilości egzotycznych krajów. Łatwo sobie wyobrazić, że podróż do Polski (mało istotna w biografii Nerudy), nie była rzeczą dostępną dla szarego człowieka w tamtych czasach. Zwłaszcza dla normalnego Chilijczyka w latach pięćdziesiątych (choć nawet dzisiaj ze względu na stosunek przeciętnych zarobków do ceny biletów lotniczych nie jest to sprawa prosta). I tu nie chodzi tylko o Polskę, lecz przede wszystkim o takie kraje jak Birmania, Sri Lanka, Indie, Singapur, Cejlon, Meksyk (nie warto nawet pisać o jego pobytach w Hiszpanii czy we Francji, ze względu na mały stopień egzotyki tych krajów) i wiele innych, o których nawet dziś zwykli Chilijczycy mogą najwyżej pomarzyć. Takie możliwości stawiają go oczywiście w pozycji uprzywilejowanej w stosunku do klasy robotniczej, którą wspierał.

Czytając wspomnienia Nerudy trudno oprzeć się pewnej refleksji: ten wielki poeta i członek Partii Komunistycznej, który przez wiele lat był prześladowany za swoje przekonania, wiódł tak zacne, wygodne i eleganckie życie, które z pewnością niewiele ma wspólnego z ideałami równości klasy i sprawiedliwości, o które tak zażarcie w swej twórczości walczył noblista. Kiedy umarł (w dwa tygodnie po zamachu stanu), jego pogrzeb stał się wielką manifestacją polityczną mieszkańców Santiago. Jeszcze na parę dni przed śmiercią zdążył odnotować w swym pamiętniku wydarzenia z 11 września, podając opinie jakie dominowały za granicą:

«Po zbombardowaniu z powietrza weszły w akcję liczne czołgi, przypuściły szturm do jednego człowieka, prezydenta republiki. Salvador Allende oczekiwał ich w swoim gabinecie, spowity w dymy i płomienie, sam jeden ze swym wielkim sercem. Skorzystali z tak pięknej okazji. Musieli uraczyć go serią z karabinu, bo nigdy nie zrezygnowałby ze swego stanowiska

Jest to sporna teza, ponieważ zamachowcy ogłosili inna wersję wydarzeń, mówiąc, że znaleźli zwłoki prezydenta, których oględziny ustaliły samobójstwo. Spekulacje na temat trwały parę lat. Wiadomo, że zwolennicy Allende upierali się przy wersji, którą podały zagraniczne media, a pozostali drwili z tchórzostwa socjalistycznego prezydenta, który w ostatecznym momencie sam zadał sobie śmierć. Dziś jest już jasne, że Allende w decydującym momencie, 11 września 1973 popełnił samobójstwo.


Dla mnie ciekawostką jest postawa Nerudy, wielkiego krzewiciela idei komunistycznych, wielbiciela Allende i idola uciśnionej klasy robotniczej. Tak pisał Neruda o swoich rodakach:

«Mój lud stał się ofiarą zdrady, najokropniejszej zdrady naszych czasów. Z pustynnych terenów ze złożami saletry, z podmorskich kopalń węgla, z groźnych wysokości, gdzie leżą rudy miedzi wyrywane górom w ciężkim trudzie rękami ludu, wyłonił się ruch wyzwoleńczy, wspaniały i wielki. Ruch ten podniósł do godności prezydenta człowieka nazwiskiem Salvador Allende, który miał wprowadzić konieczne reformy i zastosować natychmiastowe środki prawne, by wyrwać nasze bogactwa naturalne z cudzoziemskich szponów.»

W ten oto sposób pisał Neruda o ruchu wyzwoleńczym i Unidad Popular. Na podstawie jego osobistych refleksji zawartych w „Wyznaję, że żyłem” można zauważyć jednak cień hipokryzji i pustych frazesów, haseł wypełnionych po brzegi propagandą socjalistyczną, lecz nie popartych własną postawą. Czy można nie zauważyć braku konsekwencji w postawie poety, który rozpisuje się na temat wspaniałych reform upaństwowienia ziemi i idei równości klasowej, a jednocześnie sam prowadzi tak dostatnie życie i niczym arystokrata podróżuje po całym świecie, a po powrocie do kraju zastanawia się w którym ze swych trzech domów urządzić wystawną kolację dla swych dostojnych gości? Czy ktoś, kto walczy o równość klasową, może przechadzać się po domu w atłasowym szlafroku? Z pewnością może, ale czy taki człowiek w ogóle będzie w stanie zrozumieć problemy klasy robotniczej?

Trafiam na listę wskazówek Nerudy wysłaną przez niego w 1961 r. do Sary Vial, która miała być odpowiedzialna za projekt kolejnego domu poety (tym razem w Valparaiso):

„Santiago zaczyna mnie nużyć, chcę mieć dom w Valparaiso, abym mógł w spokoju żyć i pisać (nie wystarczają mu już do tego dwa wystawne domy, jeden w Santiago, drugi w Isla Negra - przyp. aut.). Musi on spełniać jednak pewne warunki. Nie może znajdować się zbyt za wysoko, ani zbyt za nisko (Valparaiso jest miastem portowym zbudowanym na licznych wzgórzach - j.w.). Musi być odosobniony, ale bez przesady. Sąsiedzi mogą być, ale najlepiej, jak będą niewidoczni. Nie mogę ich widzieć ani słyszeć. Dom musi być oryginalny, ale jednocześnie wygodny. Niezbyt duży, ale i nie mały, daleko od wszystkiego. Ale żeby były jakieś sklepy w pobliżu. Ponadto powinien być bardzo tani. Sądzisz, że będzie możliwe znaleźć coś takiego w Valparaiso?”


Oto jeden z trzech domów Nerudy - La Sebastiana w Valparaiso

Wszystkie warunki postawione przez Nerudę zdają się świadczyć o jego głębokim wyczuciu estetycznym, ale czy nie rujnują one nieco obrazu wielkiego poety zaangażowanego w ruch rewolucyjny? Podobne opinie słyszy się po dzień dzisiejszy na temat Salvadora Allende, którego uważa się w niektórych kręgach za wielkiego zakamuflowanego arystokratę walczącego o polepszenie losu najbiedniejszych, choć osobiście żyjącego w wielkim luksusie.

Mimo podobnych idei postawą różnił się od Nerudy Ernesto Che Guevara, który również przeżył swój drobny epizod w Valparaiso. Pisze o tym w swoim pamiętniku („Notas de viaje”), wspominając dzień, w którym zachwycił się portowym miastem. Razem ze swoim towarzyszem Albertem Ernesto z cierpliwością typową dla chirurga przemierzał miasto, gubiąc się między wzgórzami i ulicami, zaczepiając biedaków i żebraków. Dla Ernesta Valparaiso było jak muzeum niezwykłości, w którym wszystkie kolory miasta mieszają się w jedno. Lecz wnioski wysnute z krótkiego pobytu w mieście miały zupełnie inny charakter. Che Guevara pisze o tym, że został poruszony przez biedotę Valparaiso, w którym każdy mieszkaniec musiał walczyć o przeżycie i o kolejny dzień. W pamiętniku Che Guevary rozmyślania na temat proletariatu przeplatają się z opisami magicznego miasta na wzgórzach. O ile różni się ta perspektywa Che Guevary od postawy Nerudy! I jeszcze tylko dodam, że z braku pieniędzy Ernesto i Alberto musieli po kryjomu wkraść się na statek, by nielegalnie, bez biletu, kontynuować swą podróż na północ (bynajmniej nie była to podróż pierwszą klasą à la Neruda). Wizja proletariatu, zbudowana na podstawie bezpośredniego kontaktu wydaje mi się bardziej szczera niż ta, o której pisał Neruda w wygodnym fotelu w swym trzypiętrowym domu La Sebastiana na wzgórzu Florida, z którego można podziwiać panoramę na 360°.


Taką panoramę można podziwiać z okien La Sebastiany:



Ale takiej już nie:





Oto jedna z wind, którymi wjeżdża się na wzgórza w Valparaiso:





I jedno z wielu obliczy dzisiejszego Valparaiso:


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Bez przesady. Juz od dawna nie ma sporu co do okolicznosci smierci Allende. Sa komunikaty wojskowe, sa zeznania jego sekretarki i innych osob, ktore byly wowczas w La Moneda. Allende popelnil samobojstwo. Nikt rozsadny tego w watpliwosc juz nie poddaje. Takze na chilijskiej lewicy.
Spor trwa co do broni jakiej uzyl. Niektorzy lewicowi romantycy nadal twierdza, ze Allende zastrzelil sie z kalasznikowa jaki otrzymal w prezencie od Castro. Historycy, ktorzy badali ta sprawe, twierdza ze zrobil to z prywatnego pistoletu.

Aleksandra pisze...

Masz racje. Zasugerowalam sie opiniami paru entuzjastow Allende, ktorzy uparcie trwali w przekonaniu o bohaterskiej postawie Allende. Teraz juz wprowadzilam zmiany w poscie, przyznajac racje Twoim uwagom.

Anonimowy pisze...

Pablo Neruda był rozpieszczonym "arystokratą" całą gębą, na szczęście nie umniejsza to piękna wielu jego wierszy. Kiedyś natknęłam się na wzmiankę o jego podróżach do Czechosłowacji, pisałam o tym tu:
http://lapolaquita.blox.pl/2007/06/O-poetach-i-ludziach.html
Poza tym muszę powiedzieć, że prowadzisz rewelacyjnego bloga, jak tylko znajdę więcej czasu, przeczytam od deski do deski:)
Serdecznie pozdrowienia!

Aleksandra pisze...

Zajrzalam po raz pierwszy do Twojego bloga i sie zasiedzialam na dluzej... Swietny post o Pablo Nerudzie, tak sie sklada, ze ciekawie jest skomponowac taka ukladanke z drobnych, nieznanych szerszym masom epizodow, ktore moga urozmaicic biografie (choc nawet ta oficjanlna biografia jest bardzo barwna) i nadac jeszcze innych odcieni tej postaci. Epizod, ktory przytoczylas w swoim blogu, wyniosle zachowanie Nerudy wobec czeskich proletariuszy, jest kolejnym dowodem na to, ze mozna pisac piekne wiersze rewolucyjne, a w rzeczywistosci "odstawac" od idealow, ktore samemu sie kreuje.
Pozdrawiam