czwartek, 18 października 2007

Victor Jara – chilijskie “Mury”




Ćwierć wieku i Ocean Atlantycki dzieliły tych dwóch artystów, lecz łączyło ich to, że obaj byli bardami opozycji, pieśniarzami - buntownikami wobec ustroju politycznego dwóch tak odległych od siebie krajów. Pomimo tego, że obaj cieszyli się popularnością w gronie opozycji, dla każdego z nich opozycja oznaczała zupełnie co innego. Różnica polega na tym, że Victor Jara był twórczym oparciem dla pierwszego komunistycznego prezydenta wybranego w demokratycznych wyborach – Salvadora Allende, natomiast Kaczmarski był siłą dla opozycji w komunistycznej Polsce. Obaj umarli młodo. Jara w wieku 41 lat z rąk wojskowych wkrótce po puczu w 1973 roku. Kaczmarski na raka przełyku w wieku 47, tyle że już w trzecim tysiącleciu.

Wywodzący się z chłopskiej rodziny Victor Jara wyznał, że umiłowanie muzyki zawdzięcza swojej matce, Amandzie, której zadedykował jedną piosenkę „Te recuerdo Amanda” (z 1968 roku). W utworze tym miłość pomieszał z klimatem robotniczej codzienności. Ostatnia zwrotka ewidentnie podkreśla bolesny do dziś dla Chilijczyków temat desaparecidos, czyli zaginionych. (Według najnowszych danych instytucji badających zbrodnie junty Pinocheta w okresie od 1973 do 1989 zostało zamordowanych lub zaginęło 3200 osób. Po zamachu prześladowania objęły głównie opozycję polityczną w ramach Operacji Kondor.)




Te recuerdo, Amanda,
la calle mojada,
corriendo a la fábrica
donde trabajaba Manuel.

La sonrisa ancha,
la lluvia en el pelo,
no importaba nada,
ibas a encontarte con él.

Con él, con él, con él, con él.
Son cinco minutos. La vida es eterna en cinco minutos.
Suena la sirena. De vuelta al trabajo
y tu caminando lo iluminas todo,
los cinco minutos te hacen florecer.

(…)

Con él, con él, con él, con él.
que partió a la sierra,
que nunca hizo daño. Que partió a la sierra,
y en cinco minutos quedó destrozado.
Suena la sirena, de vuelta al trabajo
muchos no volvieron, tampoco Manuel.

(a tu partytura)

Piosenka opowiada na pozór sielankową historię zakochanej Amandy, która biegła z radością na spotkanie swego ukochanego do fabryki, w której pracował. Jednak podczas przerwy w pracy nie doszło do umówionego spotkania zakochanych, ponieważ Manuel został wywieziony i zamordowany, jak większość opozycjonistów (Muchos no volvieron, tampoco Manuel). Być może właśnie ta piosenka była swego rodzaju przeczuciem własnego końca: pięc lat po napisaniu tego utworu Victor Jara był torturowany, obcięto mu palce prawej dłoni, by nie mógł grać na gitarze, a następnie zamordowano na stadionie w centrum Santiago (Estadio de Chile). Jego rozstrzelane ciało wyrzucono na ulicę, by dać przykład jaki koniec może czekać wszystkich tych, którzy nie będą chcieli zaakceptować wojskowej dyktatury. Pewien dziennikarz, który znalazł się wraz z Jarą i z wieloma innymi „niewygodnymi” dla Pinocheta ludźmi wspomina moment, w którym zobaczył muzyka pozbawionego palców. Jara miał wówczas powiedzieć: „Spójrz na moje dłonie, spójrz na moje dłonie, rozgnietli mi palce, bym już nigdy nie mógł grać na gitarze...” W trzydzieści lat po tragicznej śmierci (11 września 2003 roku) uhonorowano jego imieniem historyczny stadion, miejsce tortur i przesłuchań wszystkich opozycjonistów. Imię Victora Jary nadano również odkrytej przez radzieckiego astronoma Nikolaia Stepanovicha Chernykhego planetoidzie – „2644 Victor Jara”.





Ale wrócę jeszcze do pewnych wydarzeń poprzedzających wstąpienie Allende na prezydencki stołek. Koniec lat sześćdziesiątych był okresem, w którym ruch robotniczy żył nadzieją na lepszą i sprawiedliwszą przyszłość. Kultura kwitła, a wraz z nią grupy muzyków podkreślających rewolucyjny charakter swej twórczości, których teksty przesycone były hasłami głoszącymi równość klasową, sprawiedliwość i rewolucję. W tym czasie Jara nie tylko koncertował, lecz również reżyserował spektakle wraz z grupą teatralną Uniwersytetu Chilijskiego w Santiago, interesował się folklorem chilijskim, współpracował twórczo z zespołem Quilapayún. W takiej właśnie atmosferze twórczego ferworu odbył się festiwal piosenkarzy folklorystycznych w 1970. Gazeta „El Siglo” z 30 kwietnia 1970 roku zamieszcza notatkę o tym, że także muzyka może być bronią rewolucji. „Gitara i pieśni podniosły się i utworzyły zaciśniętą pięść” – tak oto dziennikarz „El Siglo” przedstawił występ wykonawców muzyki folklorystycznej, w której wziął również udział sam Salvador Allende (brakowało mu wtedy jeszcze pół roku do momentu objęcia władzy). Oczywiście nie obyło się bez propagandowych sloganów: w tle za sceną pojawił się napis „Nie ma rewolucji bez pieśni”, a kandydat na prezydenta Allende oddał hołd zmarłej pieśniarce ViolecieParra, mówiąc, że to właśnie ona podkreślała uparcie niesprawiedliwość, w jakiej żyje społeczeństwo chilijskie. Zapewnił również, że jego partia Unidad Popular będzie w stanie dokonać konkretnych zmian, których Chile potrzebuje. Artyści (wśród nich Victor Jara, Quilapayùn, Angel i Isabel Parra) wyrazili otwarcie swoje poparcie dla przywódcy lewicowej partii. Ze sceny padły również słowa wykonawców: „Śpiew jest dla nas barykadą aby bronić się przed tymi, którzy mają zamiar kolonizować nas na polu kultury”; „Nasze pieśni będą mogły przekształcić się w niebezpieczną broń, dzięki której obudzimy tych, co jeszcze śpią”; „Śpiewamy dla robotników, kobiet, studentów, mieszkańców wsi”. Taka właśnie była publiczność i wielbiciele twórczości Jary.


Trudno w postaci naszego barda Jacka Kaczmarskiego nie doszukać się paru analogii z Victorem Jarą. Twórczość Kaczmarskiego, powszechnie kojarzonego z okresem pierwszej Solidarności oraz stanem wojennym, była rozpowszechniana w nieoficjalnych wydawnictwach i odbierana jako głos antykomunistycznej opozycji. I tu właśnie pojawia się drobna różnica: komunizm w Chile narodził się w jasno określonych okolicznościach wewnętrznych, został zaakceptowany (na parę lat) z racji nieznośnego ucisku społecznego jaki je poprzedzał. W naszym kraju, ze względu na uświęcone tradycje i przywiązania Polacy z pewnością sami z siebie nie zrodziliby reżimu komunistycznego (wg N. Daviesa), tak jak to miało miejsce w Chile, gdzie Salvador Allende został wybrany w demokratycznych wyborach, ku radości represjonowanej klasy robotniczej.

W bogatej twórczości Kaczmarskiego znalazły się utwory ilustrujące wszystkie istotne wydarzenia z lat 1939 – 1989 w Polsce: od najazdu wojsk sowieckich na wschodnią Polskę, poprzez Powstanie Warszawskie, Katyń oraz kolejne punkty zwrotne w historii kraju: Czerwiec i Październik '56, Marzec '68, Grudzień '70, stan wojenny, czas nadziei wiązanych z Okrągłym Stołem i pierestrojką w ZSRR. By nie pisać o „Murach”, wspomnę tylko o dwóch tekstach: „Pięciu sonetach o umieraniu komunizmu”, czy „Rehabilitacji komunistów”. Oto fragment drugiego utworu:


Niepotrzebna jest do tego żadna filozofia,
Żeby wiedzieć, że stworzenia akt - wymaga ofiar.
Cóż dopiero, gdy się tworzy nowe świata zręby,
Kiedy składa się ofiary i popełnia błędy.

Czy tekstu tego nie mógłby napisać Jara krytykując reżim we własnym kraju?

Pomimo rozbieżności w ideach politycznych, Jara – komunista, Kaczmarski – antykomunista (choć jest to duże uproszczenie), obaj śpiewali pieśni o wolności i sprawiedliwości, które stały się pokarmem dla wielu pokoleń uciśnionych ludzi, którym niewygodnie było żyć w zgodzie z panującą władzą. Pomijając okoliczności zewnętrzne i zapatrywania polityczne, teksty Kaczmarskiego i Jary mają zbliżoną treść oraz bliźniaczo podobny odbiór wśród słuchaczy, dla których te dwie postacie stały się symbolem artystycznej walki o wolność.


więcej informacji na temat Victora Jary znajdziesz tutaj.

Brak komentarzy: