czwartek, 20 marca 2008

Chile od kuchni



Zdjęcie z portalu Memoria chilena



Zawsze byłam przekonana, że kuchnia chilijska nie ma może wybitnie czym się pochwalić (a w porównaniu z argentyńską po prostu wymięka), ale ostatnio zaczęłam liczyć co niektóre smaczniejsze typowo chilisjkie dania i aż sama się zdziwiłam, że zabrakło mi palcy u rąk. Bo przecież jemy tu takie potrawy jak: cazuela, empanadas, humitas, pastel de choclo, sopaipillas, curanto, choripán, palta rellena, ensalada chilena, które popijamy, w zależności od nastroju i pory roku, szklanką coli de mono, pisco albo chichy, ewentualnie w ramach orzeźwienia w upalne dni serwujemy sobie mote con huesillos. Więc nie jest tego tak mało.


Choć na wstępie uprzedzam, że o większość wymienionych tu potraw będą tu kłócić się ze sobą przy stole Argentyńczycy, Peruwiańczycy i Boliwijczycy, którzy na równi z Chilijczykami są święcie przekonani o tym, że to właśnie oni są ideatorami tych potraw, a wszyscy inni po prostu zaadoptowali ich narodowy patent gastronomiczny.

Ale od początku, czyli kilka słów na temat chilijskiego rosołku, który zwie się tu CAZUELA. Oczywiście nie ma w tym wiele filozofii: gotuje się wywar na wołowinie lub drobiu. Do tego dorzuca się warzywa, w zależności od pory roku: cukinie, kukurydzę (lecz nie w ząbkach, tylko kawałek pokrojonej kolby), ziemniaki, czasem można dodać ryż i inne warzywa (np. dynię).


Taką cazuelę zaserwowali nam w San Pedro de Atacama



Większość mieszkańców Ameryki Południowej mogłaby się również pokłócić o to, skąd pochodzi TA JEDYNA i ORYGINALNA EMPANADA.

Chilijczycy oczywiście uważają ją za swoją, a jedzą ją na wiele sposób: z mięsem, cebulą, jajkiem, oliwkami, a czasami nawet z rodzynkami (empandada de pino, osobiście rzadko się na nią kuszę), z serem (de queso), z owocami morza (con mariscos) lub rybami (de pescado). Istnieją też jej wersje warzywne, a nawet owocowe. Empanadę de pino spożywa się o każdej porze roku, a szczególnie we wrześniu, który dla Chilijczyków jest wyjątkowym miesiącem: to właśnie wrzesień nazywany jest Miesiącem Narodu: dni świąteczne w kalendarzu wyskakują jeden za drugim, jest początek wiosny, a po ulicach Santiago i całego Chile maszerują defilady, ludzie tańczą narodowy taniec cueca, na świeżym powietrzu je się empanady i pije takie napoje jak chicha lub czerwone wino.


Empanadas de pino


UWAGA! Empanady nie je się widelcem ani nożem! Według chilijskiego przysłowia empanady i kobiety bierze się gołymi rękoma.


Po empanadzie czas na kolejny lekkostrawny posiłek, czyli HUMITAS (słowo wywodzi się z języka Indian Quechua). I one znowu mają przynajmniej kilku właścicieli: jedzą je mieszkańcy większości andyjskich krajów, czyli oprócz Chilijczyków, mieszkańcy Ekwadoru, Peru, Boliwii i Argentyny. Po zjedzeniu jednego talerza z humitas człowiek natychmiast rozumie sens serwowania tylko jednego dania.

Jest to po prostu masa zgniecionej i ugotowanej kukurydzy o konsystencji gęstego budyniu, do której dodaje się olej i trochę listków bazylii, a następnie zawija w duże liście kukurydzy (“chalas”). Takie zawiniątka przewiązuje się sznurkiem i gotuje w garnku z wodą. Można je podawać na słono lub na słodko. W smaku trochę bez charakteru, ale przynajmniej po ich zjedzeniu nikomu nie grozi głód aż do następnego dnia rano.


Zawinięta w liściu kukurydzy humita

Kolejnym specjałem kuchni krajów andyjskich jest PASTEL DE CHOCLO. “El choclo” to popularna nazwa kukurydzy, którą nazywa się również “el maiz”, jednak w Ameryce Południowej częściej używa się tej pierwszej wersji. Czyli znów potrawa na bazie kukurydzy, znów “lekkostrawnie” i “dietetycznie”. Moje pierwsze spotkanie z pastel de choclo było wielkim zaskoczniem: jak można jeść mięso na słodko??? A jednak można, w Chile można.

Ale od początku: przygotowuje się masę zgniecionej kukurydzy, która może (choć nie musi) być ugotowana (z mlekiem lub odrobiną masła) przed późniejszym wstawieniem jej do pieca. Następnie dodaje się trochę aromatycznych liści bazylii. Do ceramicznego naczynia nakłada się kawałki mięsa (może być wołowina albo kurczak), cebulę, jajko na twardo, oliwki, trochę czosnku i innych aromatyzatorów. Na to nakłada się wcześniej przygotowaną masę kukurydzianą, a całość wkłada się do pieca dopóki z wierzchu się nie przyrumieni. Ale najlepsze na koniec: przed podaniem posypuje się to wszystko cukrem. Dla mojego podniebienia było to wyzwanie.


Na wyspie Chiloé skusiłam się na typową wyspiarską potrawę, jaką jest CURANTO. Poznałam w Ancud pewną Hiszpankę, która zarzekała się, że nie opuści wyspy dopóki nie spróbuje słynnego curanto. Uległam jej namowom i zamówiłyśmy jedno curanto na spółkę. I to było dobre rozwiązanie, bo każda z nas jadła to, co lubiła, a było w czym przebierać, bo w typowym curanto można znaleźć: ryby wszelkiej maści, owoce morza, ostrygi, mięso wołowe, wieprzowe, kurczak, kiełbaski, placki mączne, ziemniaki i tak dalej... Jednym słowem wszystkiego po trochu.

Tradycjne curanto przygotowuje się w dość osobliwy sposób, a w przygotowaniach bierze udział większa grupa ludzi: wykopuje się wtedy w ziemi głęboki dół, którego dno wypełnia się kamieniami. Kamienie rozgrzewa się do czerwoności, a następnie wrzuca się po kolei różne produkty. Najpierw owoce morza i ryby, potem mięsko, warzywa, ziemniaki i różne ziemniaczane wyroby. Każdą warstwę przykrywa się wielkimi liśćmi rośliny o nazwie pangue, ewentualnie można do tego również użyć liści kapusty. Na koniec wszystko się szczelnie przykrywa w taki sposób, by składniki poczuły się w tym rozgrzanym dole jak w garnku ciśnieniowym. Słyszałam, że kiedyś podczas takiego zbiorowego przyrządzania curanta ktoś przez nieuwagę wpadł do głębokiego i rozgrzanego dołu pełnego gotujących się specjałów i nieźle się poparzył.

Takie zbiorowe przygotowywanie wspólnego posiłku jest kolejnym przykładem na to, że ludzie zamieszkujący wyspę Chiloé żyją w głebokim poczuciu solidarności i wzajemnej pomocy. O innym przykładzie chilotańskiej mingi (czyli zgodnego i bezinteresownego działania na rzecz wspólnoty) pisałam również tutaj.


Tradycyjne Curanto, zdjęcie z portalu Memoria chilena


Po curanto przychodzi czas na CHORIPÁN, czyli chilijskiego hot doga. Choripány je się zazwyczaj przy okazji grillowania, serwuje się je wówczas jako przystawkę, w oczekiwaniu na “wielkie żarcie”, którego przygotowanie może zająć więcej czasu. Dlatego na wstępie podaje się takie malutkie bułeczki, w których środku znajduje się gorąca, dopiero co przygrillowana kiełbaska w kolorze ciemnoczerwonym. Naprawdę dobre i pikantne!

O słynnym ASADO DE CARNE nie będę wspominać, bo zwolennicy Argentyny zarzucą mi, że się mieszam w ich specjalność. Ale tylko zaznaczę, że grillowanie w Chile też cieszy się wielką popularnością!


Na południu Chile jadłam z kolei SOPAIPILLAS. To tak jakby nasze smażone naleśniki, z tą różnicą, że np. w Chile ich głownym składnikiem jest cukinia, a w Argentynie mówi się na nie “torta frita” lub Kreppel. Takie sopaipillas mogą być przyrządzane na słodko lub na słono, w drugim przypadku można je polać musztardą lub sosem czosnkowym. Najczęsciej serwują je uliczni kucharze lub przydrożne bary.

Tłuściutkie sopaipillas

O napojach (głównie tych wyskokowych) na razie nie będę pisać, bo to też dość szeroki i głęboki temat. W każdym razie wykazują się Chilijczycy pomysłowością. Na przykład: jak domową metodą wyprodukować kopię irlandzkiego Bayleis’a i jaką jej nadać nazwę? Wystarczy COLA DE MONO, czyli małpi ogonek. Po prostu pycha!


Comida en el Mapocho, zdjęcie z portalu Memoria chilena


Niektóre zdjęcia pochodzą ze zbiorów portalu:
http://www.portalchileno.ca/recetas/subrecetas/recetas.html

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

mniam... kraj który się zwiedza trzeba poznać wszystkimi zmysłami,zgadzam się w 100% dlatego w ostatnie wakacje z oszczędności poranne kaszki i wieczorne zupki chińskie przeplatałyśmy popołudniowymi regionalnymi przysmakami;-) Takie zwiedzanie kulinarne czasami ryzykowne... no gdyby Sanepid zobaczył jak się przygotowuje Tradycyjne Curanto;-) ps. a może tak konkretne przepisy Pani wrzuci...a najlepiej prosimy o wieczorek narodowy - i zaproszenie na jakieś specjały, obiecujemy bałkański rewanż zakrapiany śliwowicą i Rakiją;-)

Anonimowy pisze...

Polachil, ale mi smaka narobiłaś:P Kiedy komuś opowiadam o Kolumbii zawsze mowię, ze to najlepsze w tym kraju to jedzenie (prócz ludzi oczywiście:))Niestety byłam tak krotko i tak dawno temu, że nazw większości specjałów które jadłam nie pamiętam... Chilijskie potrawy też wyglądają smakowicie, nie masz czasem przepisu na sopaipillas? Bo wygląda, że dałoby się wykonać imitację:) Czy ta cukinia to nadzienie, czy do ciasta?
pozdrawiam!

Unknown pisze...

OK, potraw moze wiele, ale... Czy one naprawde sa jakies wyjatkowe? Pomijam curanto, bo dla kogos, kto lubi marisco to rzeczywiscie rzecz niezwykla w kuchni chilijskiej. Ale przeciez ensalada chilena to pokrojone pomidory z cebula i tyle! Podobnie palta rellena, poza awokado (ktore w Chile jest popularniejsze niz w Polsce pomidory) takze niczym specjalnym nie grzeszy. Empandady hmmm... no sa niezle, ale czy naprawde wypchanie czyms ciasta i jego upieczenie czy usmazenie jest czyms wyjatkowym? Polecam empanady z okolic Andow polnocnej Argentyny, np. zrobione bodajze z maki zytniej, wypelnione quinoa i serem kozim i upieczone w tradycyjnym piecu. Sorry Chile, ale nawet to narodowe danie chilijskie argentynczycy robia lepiej. Pastel de choclo, to moim skromnym zdaniem potrawa mdla i bez smaku, a mieso ktore tam wrzucaja... ochyda. Co to jest cazuela sama napisalas. Pozostawie to bez komentarza, podobnie jak cole de mono.

Ja uwazam, ze o najlepszej stronie kuchni chilijskiej to zupelnie nie napisalas. Chodzi mi o ryby i owoce morza! Takiego ich bogactwa chyba nigdzie nie ma. To dopiero mozna wymieniac godzinami. Chilijczycy przygotowuja je zupelnie bez polotu, ale w tym przypadku jest to zaleta. Bo by cieszyc sie np. przepysznymi loco duzo nie trzeba.

pozdrawiam

Aleksandra pisze...

@La Polaquita:
sama jak dotad nie robilam sopaipillas, ale poszperalam troche w necie i znalazlam taki oto przepis. Z pospiechu i lenistwa podaje go po hiszpansku, bo wiem, ze to dla Ciebie nie problem:

Ingredientes:
500 gramos de harina (2 tazas)
25 gramos de polvos de hornear (1 cucharadita)
25 gramos de sal (1 cucharadita)
250 gramos de zapallo cocido, molido y escurrido ma' encima,
150 gramos de manteca derretida (o margarina)



Junte harina con los polvos de hornear y la sal, añada el pobre zapallo y manteca tibia...(mas mejor me pongo seria o si no no me van a inflar las sopaipas...estos chilenos tan re 'estrictos dijo el.... no fui yo..quien dijo..) Forme una pasta lisa que no se pegue (haganlo bien pues.....) en las manos. Usleree la masa dejandola del grosor deseado. (espolvoree con harina la superficie en donde esta uslereando la masa) Corte las sopaipillas de mas o menos 8 cm de diametro (optativo)entierre un tenedor varias veces para sacar el aire de la
masa y esta no se infle, la egocentrica cuando la este friendo!!! y bueno frialas...

Serdecznie pozdrawiam!

Aleksandra pisze...

@Bartek:
tak jak napisalam na wstępie, zawsze uważałam, że Chile nie jest gastronomicznym wymiataczem, lecz mimo wszystko postanowiłam napisać parę słów na temat typowych dań.
W ogóle trudno dyskutować o kulinarnych upodobaniach i gustach, ale dam się namówić ;)

Jeśli chodzi o empanady to zostaję przy swoim: mnie smakują ;)
A to, czy “wypchanie czymś ciasta i jego upieczenie czy usmazenie jest czyms wyjatkowym” to też jest sprawą dyskusyjną: ilu teraz Włochów mogłoby się oburzyć, wszak ich najmocniejszą stroną jest, ni mniej ni więcej, tylko PIZZA, a czym jest pizza, jeśli nie upieczonym ciastem, na które wrzucono to, co akurat znajduje się w lodówce. Cóż, być może pizza też nie jest daniem dla ludzi o wyrafinowanych gustach, a mimo wszystko nie przestaje być królową na stołach w wielu krajach! O chilijskiej wersji pizzy nie wspomnę, nie warto ;)
Fakt, nie napisałam prawie nic o mariscos, ale powiem szczerze, że wcale za nimi nie przepadam, a z curanto wyjadam właśnie wszystko oprócz mariscos. Duża to chyba dla mnie strata, że nie jem mariscos właśnie w Chile, gdzie, tak jak piszesz, jest ich mnóstwo i do tego są jakościowo o niebo lepsze od tych mrożonek, które można kupić w Polsce.
Ale… tak trudno pisać o gustach, bo przecież ile osób tyle podniebień!!

Serdecznie pozdrawiam!

Aleksandra pisze...

@anonimowy:
na sliwowice i rakije sie pisze, podaj tylko dokladny termin, a zaraz zarzuce fartuch i zabiore sie do gotowania!

Anonimowy pisze...

Mmmm... slina mi leci po przeczytaniu tego wszystkiego. I po obejrzeniu zdjec.

Mala uwaga jednak - choripán nie jest chilijskim hotdogiem. To chorizo + pan, czyli jak napisales smazona, glillowana, pieczona kielbaska w bulce. Hot-dog to co innego i takze bardzo popularnego w Chile (i calej Ameryce Pld.). Z ta roznica, ze w Chile nie nazywa sie tego perro caliente, a completo. I bardzo czesto completo je sie "con palta", czyli z przygotowanym z awokado guacamole.

I jeszcze ciekawostka jezykowa. Choclo w Wenezueli nazywa sie jojoto, a w Meksyku i Ameryce srodkowej elote.

Anonimowy pisze...

Tierralatina ma racje. Choripan to po prostu bulka z kielbasa z rozna, natomiast chilijski hot-dog to tzw. completo. I koniecznie "con palta" ! :)