poniedziałek, 5 listopada 2007

Cueca i kult macho




W Chile, tak jak i w innych krajach latynoamerykańskich, dominuje kultura macho. Z pewnością chilijska wersja machismo nie jest tak ewidentna jak np. ta w Meksyku, jednak nie wystarczy sam fakt obsadzenia kobiety na stanowisku prezydenta, by móc twierdzić, że w Chile panuje matriarchat. Nic bardziej błędnego! Kult macho w Chile związany jest ze sposobem edukacji, z tradycją i historią kraju. Mimo, że kobiety coraz częściej dochodzą do głosu, zrzeszają się w organizacjach przeciwko przemocy rodzinnej, odgrywają istotną rolę w niektórych wydarzeniach politycznych (np. podczas rządów Allende kobiety z wyższych sfer wyszły na ulice Santiago z garnkami i w ten sposób nieco „przyspieszyły” zamach stanu), to nie da się ukryć, że zazwyczaj mają do odegrania drugorzędną rolę w społeczeństwie chilijskim.

Dla mnie takim drobnym przykładem „machismo” w Chile jest ich narodowy taniec – cueca (czyt. kueka). Od razu powiem, że cueca nie ma nic wspólnego z typowymi tańcami latynoskimi, gorącymi kubańskimi rytmami ani zmysłowymi ruchami.

Cueca jest tańcem, który przypomina taniec godowy koguta i kury. Mężczyzna posuwistym krokiem zbliża się do kobiety, tupie groźnie ostrogami o ziemię i wymachuje białą chusteczką. Kobieta natomiast jest bardziej powściągliwa, kokietuje i przyjmuje zaloty partnera. Jej rola jest pasywna, w przeciwieństwie do roli mężczyzny, który bierze na siebie cały wysiłek zalotów i walki o serce partnerki. Mężczyzna okrąża kobietę, „atakuje”, ona natomiast jest w ofensywie i ostatecznie ulega partnerowi. Ruchy płci pięknej ograniczone są w zasadzie do powiewania delikatnie chusteczką i kokieteryjnego unoszenia rąbka spódnicy. Co ciekawe, partnerzy prawie się nie dotykają, tylko krążą wokół siebie. To chyba podstawowa różnica między „kueką” a innymi latynoskimi tańcami.

Pedro Olmos (1911 - 1991), "La Cueca",
reprodukcja: portal Memoria Chilena

Dopiero od 1979 roku cueca jest tańcem narodowym Chile. Co prawda tańczono ją już o wiele wcześniej (od połowy XIX wieku) a jej źródeł szukano już w wielu kulturach: hiszpańskiej, afrykańskiej, peruwiańskiej. Najczęściej jednak można spotkać się ze stwierdzeniem, że cueca przybyła do Chile z Peru na krótki czas przed uzyskaniem Niepodległości (czyli przed 1810). Tańczy się ją przede wszystkim we wrześniu, w związku z dwoma głównymi świętami narodowymi (18 i 19 września – w te dni świętuje się las Fiestas Patrias) oraz ze względu na rozpoczynająca się w tym miesiącu wiosnę.

W zależności od rejonu, w którym się ją tańczy, wyróżnia się „kuekę” północną (la cueca nortina), południową (la cueca chilota lub sureña), la cueca criolla, campesina, valseada, larga, porteña oraz wiele innych. Różnice dotyczą głównie strojów, ale również charakteru tańca. Na przykład na południu kraju, gdzie klimat jest bardziej chłodny a ludzie bardziej zamknięci w sobie, ruchy tancerzy wydają się nieśmiałe; w stolicy eleganckie, na wsiach energiczne itp. Na północy Chile „kuekę” tańczy się tylko przy akompaniamencie muzyki (gitara, akordeon), natomiast na południu do muzyki instrumentalnej dołącza również śpiew.

Dominacja mężczyzny nad kobietą nie ogranicza się jednak w Chile tylko do tego tańca. Niestety z fenomenem „machismo” można tu się spotkać także na ulicy, a nie tylko przy okazji wieczorku tanecznego. Tego, że cueca jest tańcem o wyraźnej tendencji machistowskiej, nie trzeba poddawać w wątpliwość. Ucząc małych chłopców tego tańca naucza się ich jednocześnie jak być protagonistą w kwestiach męsko-damskich, jak uwieść niewiastę i podporządkować ją sobie.

Czyli korzeni machismo można się bez wątpienia dopatrywać w tradycji. I nie na tradycji się kończy, ponieważ machismo nie kryje się tylko w tańcu, lecz wiąże się z mentalnością i stylem życia. A z kwestią machismo w sposób nieunikniony wiąże się ogromny problem, na temat którego w Chile już jakiś czas temu przestano milczeć: problem przemocy w rodzinie.

Uważaj, machismo zabija!” – takim hasłem w lipcu tego roku rozpoczęła akcję Chilijska Sieć Przeciw Przemocy Domowej i Seksualnej (Red Chilena Contra la Violencia Doméstica y Sexual).

Według danych tej organizacji od stycznia 2001 roku do lipca 2007, ponad 300 chilijskich kobiet zostało zabitych głównie z rąk osób najbliższych: mężów, konkubinów lub narzeczonych. Oprócz tak ekstremalnych przypadków jak zabicia kobiet, niezwykle wysoka jest liczba ofiar przemocy psychicznej, fizycznej i seksualnej, a co najgorsze te również mają swe źródło w rodzinnym domu.

Niektórzy twierdzą, że kultura macho wywodzi się z czasów konkwisty, kiedy brutalni Hiszpanie zawitali na nowym kontynencie bez żon i bez skrupułów, gwałcąc rdzenne kobiety za dnia, a nocą modląc się do Boga: „Panie, czynię to, by przysporzyć więcej dusz kościołowi i koronie hiszpańskiej”. Wiadomo, że dla hiszpańskiego konkwsitadora Indianka była mniej warta od konia, więc można sobie wyobrazić jakie pokolenie wyrosło z takich związków (bynajmniej nie miłosnych): synowie utożsamiali się najpewniej z ojcami, pełni podziwu dla dzielnych żołnierzy, rosnąc w pogardzie dla matki-Indianki oraz dla kobiet w ogóle, a córkom od maleńkości wskazywano gdzie jest ich miejsce w rodzinnej hierarchii. Tu rzeczywiście można dopatrywać się korzeni kultury macho.

Ale też nie wolno zrzucać całej winy na Hiszpanów (już tyle złego im się przypisuje!). Także rdzenne plemiona, a wśród nich przede wszystkim Araukanie, praktykowały poligamię (szczególnie poligynię). Mężczyźni opuszczali często kobiety i dzieci w poszukiwaniu lepszych terenów łowieckich. W innym miejscu znajdywali sobie nową kobietę, zapewniali jej potomstwo, a kiedy sytuacja stawała się ciężka, ponownie wyruszali w poszukiwaniu lepszych terenów. Kobiety więc przyzwyczaiły się do ciężkiego życia i nauczyły się akceptować (choć na pewno nie wybaczać) męską zdradę i ucieczkę.


Mimo że jest spora liczba kobiet aktywnych zawodowo w Chile, większość z nich zarabia o wiele mniej niż mężczyźni (nawet w przypadku, gdy zajmują podobne stanowiska). Aktualnie przeciwko dyskryminacji kobiet w sferze politycznej, ekonomicznej, społecznej i kulturalnej powołano w Chile instytucję o nazwie SERNAM (servicio nacional de la mujer), która stawia sobie za cel wykonanie Planu Równości (Plan de Igualdad) w możliwościach pracy wśród kobiet. W akcji tej działa aktywnie pani prezydent Bachelet. Pracując przez pewien czas w Chile miałam okazję często słyszeć z ust kobiet, że w wyborach prezydenckich zagłosowały na Bachelet nie ze względu na jej program polityczny, tylko ze względu na to, że jest kobietą. I do tej pory nadal czują się dumne z wyników wyborów i uważają je za osobisty sukces.

I choć może wydać się absurdem doszukiwanie się korzeni „machismo” w tak niewinnej formie ekspresji, jaką jest taniec, to jednak uważam, że nie jest to zupełnie bezpodstawne. Cueca, osiągnąwszy rangę tańca narodowego daje mężczyznom immunitet, cementuje w opinii społecznej przeświadczenie, że mężczyźnie przysługuje nadrzędna rola w społeczeństwie, a wszelkie przejawy przemocy są na wstępie uniewinnione, jako że mężczyznom przystoi.

Brak komentarzy: