poniedziałek, 28 stycznia 2008

Gdzie torturowano panią prezydent

Zdjęcia więźniów Villi Grimaldi



Kiedy szukam w Google informacji na temat Villi Grimaldi na liście znalezionych ukazują się dane, których nie spodziewałam się odnaleźć. Otóż Villa Grimaldi jawi się jako czterogwiazdkowy hotel z basenem na Lazurowym Wybrzeżu lub jako rezydencja wybudowana przez królewską rodzinę Monako. Nie tego jednak szukałam.

Zawiedziona informacjami zaproponowanymi przez wyszukiwarkę postanowiłam udać się do Villi Grimaldi osobiście. Lecz nie na samo Lazurowe Wybrzeże, tylko na ulicę José Arrieta w Santiago. Owszem, nawet tutaj jest basen: w tym jednak nie kąpią się turyści. Basen w Villa Grimaldi w Santiago służył w latach siedemdziesiątych do torturowania przetrzymywanych tu więźniów.


Mur, na którym wypisane są nazwiska osób zaginionych lub zamordowanych

Wśród więźniów politycznych, którzy trafili do tego miejsca tortur, znalazła się również matka obecnej pani prezydent, jak również sama Michelle Bachelet (ojciec Michelle, popierający prezydenta Allende, zmarł wskutek tortur w więzieniu w 1974 roku). Liczbę osób, które zostały zamordowane w Villa Grimaldi przez funkcjonariuszy DINA (Dirección de Inteligencia Nacional) szacuje się na 226, a więźniów, którym (tak jak Bachelet) udało się przeżyć – było ponad cztery tysiące. Villa Grimaldi była miejscem idealnym do uczynienia z niej miejsca przesłuchań i tortur: oddalona od centrum, w dzielnicy zamieszkałej przez niewiele osób, otoczona wysokim murem… Ciężarówki pełne młodych aktywistów sprzyjających prezydentowi Allende wjeżdżały przez bramę, której zamknięcie pozbawiało więźniów wszelkiej nadziei na opuszczenie katowni. Metody tortur były następujące:

- wieszanie więźniów do góry nogami na gałęziach drzewa

- umieszczanie więźniów w celach o rozmiarach 1m×1m (3 cm dziurka miała zapewniać dostęp do świeżego powietrza)

- parilla (czyli tzw. grill) – przywiązywanie nagich więźniów do łóżek elektrycznych

- przetrzymywanie więźniów przez czas nieokreślony w bardzo ciasnych pomieszczeniach w wieży, z zalepionymi oczami i bez jedzenia, wśród własnych ekskrementów

- przejeżdżanie po nogach więźniów samochodami

O torturach, jakie stosowano na więźniarkach trudno mi pisać, bo niektóre słowa aż trudno wklepać w klawiaturę (tak jak z trudem przechodzą przez gardło).


Cela dla więźniarek


Może taki cytat odda atmosferę tego miejsca:

"Dzień rozpoczyna się śniadaniem, które zawiera połówkę chleba oraz gotującą się herbatę w metalowym kubku. Popołudniowy posiłek składa się z zupy z skórkami z ziemniaków i kawałków marchewki. Czasami podaje się pozostałości jedzenia agentów, wymieszane pestki oliwek, kawałki ryb i ości. Jest to prawie niemożliwe do przełknięcia. Krzyki i jęczenia i tak odbierają apetyt. Jednak jesteśmy zmuszani do tego. Podczas gdy oni nie przestają wołać ludzi na „parilla” (metoda tortur polegająca na przypiekaniu ludzi), niekończące się przesłuchiwania... Jest to świat kontrastu. Strażnicy grają na gitarze przy akompaniamencie jęków, podczas gdy za rogiem, leżący na podłodze, Manuel Diaz, zwany "El Tano" umiera powoli…" (cytat z “La Guerra Oculta: Detenidos-Desaparecidos”, autorzy: Carmen Ortuzar i Marcela Otero, Revista Hoy. Za: Wikipedia).

Dzisiaj nie pozostało wiele z Villa Grimaldi. Budynki, w których przetrzymywano więźniów zostały zniszczone, obecnie można zobaczyć tylko fundamenty, ale i tak dzięki nim można dowiedzieć się jakich rozmiarów były cele. W 1997 roku utworzono na zgliszczach Villi Park Pokoju w celu uczczenia wszystkich tych, którzy znaleźli się tu wbrew swojej woli w latach 1973 – 1978. Można tu teraz zobaczyć fotografie osób zamordowanych lub zaginionych, mur, na którym wypisane są nazwiska tych osób oraz placyk pełen róż symbolizujących wszystkie torturowane tu kobiety (a wśród nich Michelle Bachelet).


placyk pełen róż symbolizujących wszystkie torturowane tu kobiety


Ojciec Michelle Bachelet był generałem lotnictwa, który w 1973 po zamachu stanu Pinocheta został osadzony w więzieniu pod zarzutem zdrady kraju. Zmarł w wyniku tortur w marcu 1974. W Villi Grimaldi znalazła się również jej matka i sama Bachelet. Wypuszczone w 1975, zdecydowały się wyjechać do Australii.

Na zdjęciu od lewej: Halina, Ewa Wójciak, ja i Michelle Bachelet

(zdj. Jacek Kobra)

(Dziękuję aktorom Teatru Ósmego Dnia!)

1 komentarz:

gajowa pisze...

tu Cię mam...pierwsze zdjęcie z autorką bloga jakie znalazłam czytając od marca wstecz. Przyglądam się tej fotografii i czuję upływ czasu... niby się nie zmieniasz, znikasz na kilka miesięcy i wracasz podobnie optymistyczna, szalona, nadal ciekawa świata i niezmiennie kochana, a jednak ten czas który tu w Polsce mija niby tym samym tempem, jest znacznie mniej nasycony zdarzeniami, doświadczeniami i odkryciami odmieniającymi spojrzenie na świat. ps. dla mnie wizja poważnej Pani Aleksandry przedstawicielki ambasady, w TAKIM towarzystwie, jest rownie egzotyczna jak całe Chile o którym piszesz...;-) Oj doroślejemy nieuchronnie;-) buziaki